Kończyliśmy podpisywanie dokumentów w gabinecie pana Junho. To była chyba najnudniejsza część całego spotkania. Byłem już tym wszystkim wykończony, a oczy same mi się zamykały. Jeszcze gorzej było jak zaczął czytać regulamin. Nie był zbyt ciekawy. Było tam chyba z 50 punktów, z czego ja zapamiętałem tylko kilka.
Nie wolno się spóźniać na spotkania. Trzeba dużo ćwiczyć, dobrze się odżywiać. Nie wolno brać sobie wolnego na własną rękę, a najgorsze, że na związek z jakąkolwiek dziewczyną potrzebna jest zgoda menadżera. Głupota. Po co tu zgoda menadżera? Już może od razu całej wytwórni? Żałosne.
Tak, czy owak musiałem się do tego zobowiązać. Znudzony podpisałem ostatni dokument i wykończony oparłem się o krzesło. Jednak nie dana mi była chwila odpoczynku, bo mój nowy menadżer kazał mi się zbierać. Mięliśmy jechać do mojego nowego domu. Jednak facet zrobił coś, czego w ogóle się nie spodziewałem. Tak, po prostu kazał mi podać adres domu, w którym mieszkałem. Nie chciałem mu go dawać, nie miałem zamiaru tam wracać. Byłem strasznie uparty, jednak on nie chciał ustąpić. Na moje nieszczęście posłużył się regulaminem "Menadżer ma zawsze rację i trzeba się go słuchać". To był chwyt poniżej pasa. Zrezygnowany podałem mu adres. Po jakiś dziesięciu minutach podjechaliśmy pod mój dom. Serce biło mi jak szalone. Nie chciałem tam być. Jednak musiałem wziąć stamtąd wszystkie potrzebne rzeczy. Skręciłem na tyły budynku i uśmiechnąłem się w duchu. Bod ścianą znajdowała się drabina, a okno do mojego pokoju było otwarte, czyli tak jak je zostawiłem. Przyłożyłem drabinę do okna i zacząłem ostrożnie po niej wchodzić do góry. Otworzyłem szerzej okno i zwinnie wskoczyłem do środka. Z szafy wyjąłem torbę podróżną i zacząłem pakować do niej ubrania. Później kilka prywatnych rzeczy. Wyrzuciłem torbę przez okno. Miałem już wychodzić gdy jednak coś mi się przypomniało. Pod poduszką w kopercie miałem schowane pieniądze. Tak jakbym czegoś potrzebował. Wyjąłem je. Spostrzegłem, że klamka od drzwi się poruszyła. Przestraszyłem się. Szybko wyszedłem przez okno i zszedłem po drabinie.
W pośpiechu o mało z niej nie spadłem. Wsiadłem z powrotem do samochodu i odjechaliśmy.
Dom znajdował się w części miasta, której jeszcze nie znałem. Od raz zaciekawiła mnie okolica. Cisza, spokój. Nie było takiego strasznego ruchu jak tam, gdzie wcześniej mieszkałem. Po jakimś czasie przyjechaliśmy na miejsce. Dom z zewnątrz był bardzo ładny. Na pierwszy rzut oka nie wydawał się zbyt duży, ale mi to nie przeszkadzało, byle żebym miał w nim swoje, własne miejsce. Z zewnątrz otaczał go duży ogród. To miejsce bardzo mi się spodobało.
Menadżer zostawił mnie samego pod drzwiami z walizkami. Uznał, że sam sobie dam radę. Westchnąłem i zapukałem w drzwi. Otworzył mi chłopak z kurczakiem w zębach. Zmierzył mnie dokładnie wzrokiem, tak samo jak ja jego.
- Ej chłopaki chodźcie tu, bo jakiś dzieciak przyszedł - już mnie wkurzył, jaki dzieciak?! Do drzwi podeszła reszta tej całej bandy.
- Cześć. Taemin. Od dziś z wami mieszkam - powiedziałem krótko i najnormalniej w świecie wszedłem do mieszkania.
- Ej myślałem, że ten nowy będzie trochę... starszy - odezwał się jeden z nich o małej twarzy, jednak wyglądał przyjaźnie.
- A czy to przypadkiem nie jest dziewczyną? - zaraz wybuchnę, już nie wyrabiałem, coraz bardziej mnie irytowali.
- Ale, przecież on jest taki uroczy! - pisnął chłopak w różowej koszulce, o nie przesadzili.
- Po pierwsze nie jestem dzieciakiem, po drugie nie jestem dziewczyną, może trochę tak wyglądam, ale nie radze wam tak mówić, a po trzecie i najważniejsze, nie jestem uroczy! - ryknąłem - pomyślcie zanim o kimś coś powiecie, ja też tak potrafię, ty wyglądasz jak dinozaur, ty jak jakaś żaba, ty jak nałogowiec kurczaków, a ty... ej czy przypadkiem różowy to nie babski kolor? A niby ja wyglądam jak dziewczyna - prychnąłem, zabrałem swoje walizki, ale po chwili zatrzymałem się - gdzie mój pokój? - zapytałem.
- Będziesz go dzielił ze mną, Minho jestem - o nie, nie, nie!
- Ale jak to? Myślałem, że będę miał własny pokój - jęknąłem z niezadowolenia.
- To źle myślałeś, Taemin? Dobrze powiedziałem? Własny pokój ma tylko nasz liderek Onew, które serio jest nałogowcem kurczaków - uśmiechnął się.
Westchnąłem ciężko i pokierowałem się do pokoju. Położyłem mój bagaż obok wolnego łóżka i bezwładnie na nie opadłem. Ten dzień był zbyt męczący. Tyle nowych rzeczy. I jeszcze ta gromadka... Nie sądziłem, że będziemy tak dobrze się dogadywać. Od razu nie przypadli mu do gustu. Dlatego, że zaczęli komentować mój wygląd. Zawsze mnie to denerwowało. Przez całe życie z tego powodu byłem poniżany i wyśmiewany. Traktowano mnie jakbym był jakimś odmieńcem. Może nie byłem zbyt silny fizycznie, za to psychicznie byłem bardzo wytrzymały. Nie zamierzałem się przejmować nowymi lokatorami. Do szczęścia mi nie są potrzebni. Przyzwyczaiłem się już do życia w samotności.
Wstałem z miękkiego łóżka i wyjąłem z torby swoją piżamę, ręcznik i żel pod prysznic o zapachu pomarańczy. Chciałem się wykąpać, ale najpierw musiałem znaleźć łazienkę na własną rękę. Nie zajęło mi to dużo czasu, gdyż znajdowała się niedaleko. Wszedłem do kabiny i puściłem ciepły strumień wody. Zasyczałem gdy woda oblała moje wszystkie rany. Jednak ból był do wytrzymania.
Odprężony wyszedłem z łazienki i ponownie skierowałem się do pokoju. Był tam ten cały Minho, jednak nie zwróciłem na niego większej uwagi i padłem na łóżko. Sam nawet nie wiedziałem kiedy zasnąłem.
Sami oceńcie ten rozdział. Ja powiem tyle, że nie jest zbyt udany.
Nie potrafiłam nic wymyślić lepszego.
Mam nadzieję, że jednak nie jest tak tragicznie.
Liczę na komentarze z waszej strony.
Na prawdę przepraszam was za wszystkie błędy.
^^