Biegłem przed siebie, nie wiedziałem dokąd, byle jak najdalej od nich... od niego. Łzy spływały mi strumieniami. Nie rozumiałem dlaczego mi to zrobiła. Co on takiego zrobił, że zdołał mi ją odebrać? Zatrzymałem się.
Wiem, że już nic nie dam rady zrobić.. to koniec, jestem pewien. Upadłem na kolana pogrążając się w coraz większej rozpaczy.
Myśl, że jestem gwiazdą i mogę mieć każdą dziewczynę, wcale mi nie pomagała. Tylko na niej mi zależy i kocham tylko ją.
Dlaczego jestem taki głupi i nie potrafię o nią walczyć?! Jestem słabą, głupią ciotą nikomu do niczego nie potrzebną!! - Krzyczałem na cały głos.
Próbowałem wstać i iść dalej, lecz nie dałem rady, serce waliło mi jak oszalałe, a obraz zaczął się zamazywać. Podparłem się o drzewo i jakoś udało mi się podnieść. Nogi miałem jak z waty, nie mogłem się ruszyć. Poczułem ogromny ból w okolicach serca. Zrobiło się ciemno. Nie dałem rady, upadłem, powieki mi się zamknęły, a ból jeszcze bardziej się nasilił.
Wirowałem w jakiejś ciemnej otchłani, zobaczyłem moje wspólne chwile z SuJu, a na koniec jego przy niej, a ja robiłem się coraz mniej wyraźny, w końcu zniknąłem.
Z trudem otworzyłem oczy, ale od razu je zamknąłem przez zbyt ostre światło. Po chwili znowu je otworzyłem i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Byłem w jakimś pokoju o białych ścianach, przez które nie wyglądał zbyt przyjaźnie.
Byłem pod kroplówką, z czego wywnioskowałem, że znajdowałem się w szpitalu.
Ale jak ja się tu znalazłem - pomyślałem.
Jak na zawołanie ktoś pojawił się w drzwiach, był to Key. Był przygnębiony i zmartwiony, ale jak zobaczył, że się obudziłem odetchnął z ulgą, uśmiechnął się opiekuńczo. Usiadł na krześle obok łóżka wpatrując się we mnie.
- W końcu się obudziłeś, nie wiesz jak ja się o Ciebie martwiłem, tak samo jak i reszta. - powiedział - Co Ci strzeliło do głowy? - zapytał oburzony.
- Przepraszam musiałem coś przemyśleć. A tak właściwie skąt ja się tu wziąłem? - wyszeptałem i chciałem się przenieść do pozycji siedzącej, lecz Kim mnie powstrzymał.
- Nawet nie próbuj, musisz odpoczywać. Yoko Cie znalazła, leżałeś nie przytomny w lesie. Zadzwoniła do mnie i zaraz tam przyjechałem. Wyglądałeś fatalnie, przywiozłem Cie do szpitala. - powiedział z troską - spałeś przez dwa dni - dodał.
- Dwa dni? Rany... Dziękuję.
- Minni nie masz mi za co dziękować, wiesz że jestem twoją Ummą i nigdy nie przestanę - uśmiechnął się szeroko, odwzajemniłem uśmiech.
Przymknąłem oczy i nawet nie zauważyłem kiedy znów pogrążyłem się w śnie. Jak się budziłem, Key już przy mnie nie było. Przeciągnąłem się i spojrzałem na kartkę która znajdowała się na mojej pościeli.
"Pojechałem do domu, muszę Ci spakować najpotrzebniejsze rzeczy, ponieważ chcą Cie tu przytrzymać jeszcze 3 dni. Wrócę za niedługo.
Umma"
Odłożyłem kartkę na krzesło i obróciłem głowę w stronę okna. Znów napadły mnie te myśli co wtedy, a po moim policzku spłynęła jedna słona łza.
To jakiś koszmar wszędzie go szukam a on jakby wyparował. Próbowałem rozmawiać z SuJu ale nic się od niej nie dowiedziałem, dodatkowo wyrzuciła mnie z domu. Nie wiem co się jej stało, to jakby nie ona. Coś, a raczej ktoś ją bardzo zmienił. Jeszcze dowiedziałem się od Key, że Taemin leży w szpitalu. Po prostu pięknie.
Szukałem tego gnojka już przez dwa dni i nie mogłem go znaleźć.
Zaraz, zaraz tam jest! - popatrzałem w stronę rozglądającego się na wszystkie strony chłopka z ciemnymi okularami i czapką na głowie.
Wszędzie Cie rozpoznam, już mi nie uciekniesz.
Pokierowałem się w jego stronę ale, tak aby mnie nie zauważył. Musiałem zobaczyć co znowu kombinuje. Szedł w stronę szpitala. Zastanawiało mnie to po co tam idzie. Ale przecież Taemin znajduje się w tym szpitalu. Czego on od niego chce?
Wszedłem za nim do budynku, wtopiłem się w tłum, a on w tym czasie zdjął czapkę, oraz okulary i poszedł na drugie piętro. Wszedł do jego pokoju, a ja stanąłem przy drzwiach i podsłuchiwałem co się tam dzieje. Słyszałem podniesiony głos Maknae
i głośnie śmiechy Mir'a. Po chwili rozmowy ucichły, przestraszyłem się że coś mógł zrobić Tae i szybko otworzyłem drzwi. Minnie leżał skulony na łóżku i trząsł się jak galaretka, a CheolYong stał nad nim z wrednym uśmieszkiem. Nie zastanawiając się długo wziąłem go za "szmaty" i przygwoździłem do ściny. Irytujący uśmiech nie schodził z jego twarzy. Żądałem od niego wyjaśnień, ale nic mi nie chciał powiedzieć. Wywlekłem go na zewnątrz i zmierzyłem wzrokiem.
- Dobra, teraz gadaj coś mu zrobił, bo zaraz ten uśmieszek zniknie z twojej twarzy.
- zagroziłem mu.
- Choi, Choi, Choi, na prawdę chcesz wiedzieć? No dobrze. Widzisz to? - pokazał mi jakąś fotografię na swoim telefonie. - Oto zdjęcie Lee i Yoko. Jak widzisz przytulili się tu, a ja postanowiłem to uwiecznić. Pokazałem to jego ex i ona teraz cały czas myśli że on ją zdradził. Jakie to zabawne, to było tylko niewinne przytulenie na pożegnanie. Jestem genialny, śledzenie tego małolata było chyba moim jak do tond najlepszym pomysłem. Zdobyłem serce SuJu, ale z nim zamierzam się jeszcze pobawić - powiedział.
Uderzyłem go z całej siły w twarz. Z jego nosa polała się krew. Wytarł ją i uśmiechnął się pogardliwie. "Tak wiem należało mi się, ulżyło Ci? Ja i tak nie dam mu spokoju. Żegnaj" powiedział i poszedł przed siebie. Stałem jak wryty i przyglądałem się odchodzącej postaci.
Ocknąłem się po chwili i szybko udałem się z powrotem do budynku.
Czemu on się tak uwziął na Maknae? Przecież już zdobył to na czym mu tak zależało i to było dla młodego wielkim ciosem, a on jeszcze chce go dobić? O nie ja mu na to na pewno nie pozwolę...
A więc tak to zrobił. Wykorzystał moment jak się żegnałem z Yoko w dniu kiedy się z nią spotkałem w sprawie Key. Po co on to do mnie przyszedł? Co on ode mnie jeszcze chce? Ja już nie wyrabiam.
Łkałem w swoją poduszkę. Po chwili ktoś znowu się zjawił w pomieszczeniu, ale nie miałem już siły, aby sprawdzić kto to. Ten ktoś złapał mnie za rękę, resztkami sił podniosłem głowę z poduszki. Był to Minho, który spoglądał na mnie smutno.
Czy on wie? Nie chce mi się tego mu tłumaczyć. Za dużo to jak dla mnie.
Usiadł na krześle i nadal trzymał mnie za rękę, pochylił się nad moją głową i wyszeptał " Nie bój się, on Ci nic nie zrobi, nie pozwolę mu na to".
Mam przynajmniej tyle szczęścia, że posiadam takiego wspaniałego przyjaciela jak Choi, oczywiście reszta zespołu też dla mnie dużo znaczy, ale to tylko jemu mogę wszystko powiedzieć i się wyżalić.
Jak mi to wyszło? Nie jestem pewna co do tego rozdziału...
No cóż może sami go oceńcie. Kolejny jak zwykle za tydzień, choć może uda mi się go napisać wcześniej więc zaglądajcie.
Dziękuję za 29 obserwatorów i 5802 wyświetleń bloga ^^
Wygląd może być? Czy może coś pozmieniać?
Czekam na wasze rady.
Pozdrawiam <3
Rozdział przeczytany
=
Komentarz zostawiony
Pliss